Warszawa odzyskała pamięć o Powstaniu 1944
Muzeum dało Powstańcom warszawskim z 1944 roku nowe życie. – Dzisiaj młodzież chce się z nimi fotografować, oddaje im hołd na ulicy. Dla ludzi, którym przez wiele lat nie wolno było nawet rozmawiać o przeszłości, to niezwykle ważne – mówi w rozmowie z portalem Polska.pl Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego w przededniu 70 rocznicy dramatycznych wydarzeń.
Karolina Kowalska, Polska.pl: Dlaczego utworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego było potrzebne?
Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego: Gdy zaczęliśmy budowę muzeum, miałem wrażenie, że historia Armii Krajowej i Powstania odchodzi w niepamięć, że modne w latach 90. hasło „Wybierzmy przyszłość” znaczy: „zapomnijmy przeszłość”, a historia jest rodzajem przeszkody w modernizacji i integracji z Unią Europejską. W początkach naszym największym sukcesem było skłonienie uczestników Powstania do opowiedzenia historii ich zrywu, nie tylko tych najstarszych. Na spotkania, odczyty i wykłady zaczęły przychodzić wszystkie pokolenia. Dzięki młodzieży Powstańcy zrozumieli, że ich historia nie zostanie zapomniana.
Pojawiła się moda na Powstanie. Dlaczego gimnazjaliści, licealiści i studenci zaczęli nagle interesować się sierpniem i wrześniem 1944?
Myślę, że w Powstańcach ujrzeli ludzi wyznających prawdziwe wartości – szacunek dla ojczyzny, patriotyzm, umiejętność myślenia wspólnego. Wielu młodych ludzi chce być nowoczesnymi patriotami i szuka wzorców.
Powstańcom muzeum dało drugie życie.
Lubią tu przychodzić. Żartujemy, że Powstaniec to człowiek stojący tyłem do ekspozycji, a przodem do zwiedzających. Dzięki muzeum udało nam się z Powstańców zrobić bohaterów. Dzisiaj młodzież chce się z nimi fotografować, oddaje im hołd na ulicy. Dla ludzi, którym przez wiele lat nie wolno było nawet rozmawiać o przeszłości, to niezwykle ważne. Powstańcy bardzo nam pomogli swoim zaufaniem. Kiedy ogłosiliśmy zbiórkę pamiątek, kilka tysięcy osób przyniosło nam najcenniejsze skarby. Dla mnie szczególnie wzruszający był dar pani Wandy – list, który w 1947 r. wysłała do niej moja własna babcia. Była wówczas w Niemczech i z moim dziadkiem i ojcem wybierała się do RPA. To list pożegnalny, pisany przez osobę, która miała już nigdy nie wrócić do Polski. Na szczęście losy potoczyły się inaczej, dzięki czemu mogłem urodzić się w Warszawie.
W Muzeum Powstania Warszawskiego jest Pan od jego początków. Jak doszło do jego utworzenia?
Pierwszą koncepcję muzeum zamówił u mnie i u Pawła Kowala ówczesny prezydent Warszawy, a później prezydent Polski, Lech Kaczyński. Obiecał Powstańcom, że na 60. rocznicę Powstania z 1944 r. otworzy muzeum i na 13 miesięcy wcześniej powołał mnie na swojego pełnomocnika do spraw jego budowy. Moja umowa miała dwa punkty – wynagrodzenie i zobowiązanie, że placówka zostanie otwarta 1 sierpnia 2004 r. Pamiętam te miesiące jako czas entuzjastycznej pracy, wyczerpującej, ale pełnej wiary w sukces. Politycy i urzędnicy wróżyli nam klęskę, ale dopingowali nas sami Powstańcy. – Budujcie nie dla nas, ale dla młodych. Bo my tę historię już znamy – mówili.
Poruszające są świadectwa zdeponowane w Archiwum Historii Mówionej.
Każdy z tych wywiadów, na które udało nam się namówić już kilka tysięcy Powstańców, jest przejmujący. Bo też każdy, kto przeżył Powstanie Warszawskie, ma do opowiedzenia tak heroiczne, czasami niemożliwe do wyobrażenia historie, że na podstawie każdej z nich można by nakręcić film.
Kolejnym sukcesem muzeum są obchody, z których udało się zrobić wydarzenie kulturalno-społeczne.
Za to też Powstańcy nam dziękują. Wcześniej przez wiele lat mówiło się, że na obchody przychodzą tylko ci, co muszą – Powstańcy i ich rodziny, oficjele i politycy. Dziś to święto całego miasta, wielodniowe obchody z takimi wydarzeniami jak flash mob „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki” 1 sierpnia na Placu Piłsudskiego. Przychodzą wszyscy – młodzi i starzy, potrafiący śpiewać i ci, którym słoń nadepnął na ucho. Wspólne śpiewanie pozwala poczuć, że Warszawa ma duszę, a pamięć o Powstaniu jest jednym ze spoiw jednoczących jej społeczność.
Jaki jest najbardziej wzruszający moment obchodów?
Godzina W, czyli 17:00 pierwszego sierpnia – pora kiedy wybuchło Powstanie. Wtedy w całym mieście wyją syreny, a ludzie i samochody zatrzymują się w hołdzie Powstańcom. Nigdy też nie zapomnę tych pierwszych wielkich obchodów na 60-lecie Powstania, gdy wszystko było takie nierzeczywiste. Na otwarciu muzeum przemówili wówczas Jan Nowak Jeziorański (w czasie wojny kurier i emisariusz Komendy Armii Krajowej oraz rządu RP w Londynie), Władysław Bartoszewski (żołnierz AK i uczestnik Powstania Warszawskiego) i Zofia Korbońska, żona Stefana Korbońskiego, Delegata Rządu na Kraj. Mój przyjaciel powiedział wówczas, że powinniśmy ich słuchać na kolanach, bo to cud, że 60 lat od Powstania mówią do nas tak wspaniałe osoby.
Obchody rocznicy Powstania są też atrakcją dla turystów, a muzeum wymieniane jest we wszystkich przewodnikach jako jedno z najbardziej atrakcyjnych w mieście.
Cudzoziemcy odwiedzają nas tak chętnie, bo na przykładzie naszego muzeum można turyście z zagranicy wytłumaczyć skomplikowanie losów Polski po II wojnie światowej, to, że nasza sytuacja była odmienna niż krajów Zachodu, bo w XX w. dotknęły nas dwa totalitaryzmy. Mamy audio przewodniki w 24 wersjach językowych, a od kilku lat co roku międzynarodowy portal turystyczny TripAdvisor przysyła nam certyfikat jakości.
Czy cudzoziemcy wiedzą, co zdarzyło się w czasie Powstania Warszawskiego?
Niestety, nadal trzeba im tłumaczyć, że Warszawa jest miastem dwóch powstań – tego w Getcie, o którym zwykle wiedzą, i Powstania Warszawskiego. Gościom z Azji wyjaśniamy przeważnie więcej niż Europejczykom, bo oni zwykle kojarzą jedynie nazwisko Adolfa Hitlera. Zwiedzającym z Europy Zachodniej musimy mówić skąd potrzeba tak krwawego zrywu przeciwko okupantowi – u niektórych z nich stereotyp okupacji niemieckiej odbiega od terroru, jaki panował w Polsce. Są natomiast narody, takie jak Izraelczycy czy Amerykanie, którym nie trzeba tłumaczyć idei walki do oporu o wolność.
Rozmawiała Karolina Kowalska
O POWSTANIU WARSZAWSKIM 1944 ROKU
Powstanie Warszawskie zostało zorganizowane przez polską Armię Krajową podczas II wojny światowej przeciwko okupującym od 1939 roku stolicę Polski wojskom niemieckim. Wybuchło 1 sierpnia i mimo bardzo słabego uzbrojenia powstańców trwało aż 63 dni, do 3 października 1944 r. W czasach komunizmu (1945-1989) jego uczestnicy byli represjonowani przez ówczesne władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Po 1989 roku powstańcy, szczególnie w Warszawie, uznawani są za bohaterskich obrońców miasta.
W czasie kolejnych rocznic wybuchu powstania powraca też dyskusja o jego zasadność. Zwolennicy zrywu uważają, że był on świadectwem odwagi Polaków i doprowadził do osłabienia Niemców (straty wśród żołnierzy okupanta oceniane są na około 27 tys.), a także nie pozwolił zapomnieć zachodnim państwom o tragicznym losie okupowanej przez Niemców Polski. Przeciwnicy zaś doceniając ogromne poświęcenie powstańców wskazują na wielkie ofiary wśród cywilów (około 250 tys.) i polskich żołnierzy (około 47,5 tys.) – w tym także wielkie straty wśród młodej polskiej inteligencji z tzw. pokolenia Kolumbów, które w dorosłe życie wchodziło w czasie II wojny światowej. Przypominają także o ogromnych zniszczeniach Warszawy. Szacuje się, że w czasie Powstania Warszawskiego destrukcji uległo 25 proc. zabudowy lewobrzeżnej części miasta, a razem z popowstaniowym wyburzaniem przeprowadzonym przez Niemców do16 stycznia 1945 roku zniszczono aż 72 proc. budynków mieszkalnych i 90 proc. obiektów zabytkowych.
Źródło: materiały pochodzą ze strony Ambasady RP w Helsinkach
Fot: wikipedia.org